niedziela, 14 czerwca 2020

Mój długi weekend

Cześć, jak pewnie wiecie, Boże Ciało to święto, spowodowało to przerwę od nauki zdalnej, czyli krótko mówiąc - my, uczniowie, mieliśmy cztery dni wolnego. Do końca jeszcze nie wiedziałam, co będę robiła w ten czas, ale pomyślałam, że "to wyjdzie w praniu". No i wyszło tak, że w czwartek wyciągnęłam rodziców na rowery i miałam z tego frajdę, że w końcu po tej kwarantannie wyjdę na rower.

Koleżanka mamy poleciła nam nową trasę. Wracając do opowiadania - to pojechaliśmy do parku w Kazimierzu. Nie powiem, droga nam trochę zajęła, ale nic trudnego dla chcącego. Co prawda przejechaliśmy ponad 20 km, ale przecież opłacało się przejechać tyle dla lodów o smaku kaszki bananowej z kawiarni "Muszelka" na Kazimierzu. Potem, jak zjadłam te przepyszne lody, poszłam chwile pobawić się na placu zabaw w Parku Jordanowskim, a kiedy wróciłam, pojechaliśmy dalej do pizzerii na obiad. Zjedliśmy pizze i wyruszyliśmy w stronę Zagórza, a potem w stronę Górki Środulskiej, gdzie spotkałam Szymona i Mikołaja M. i ich rodziców razem z rodzeństwem, tak dość spora grupka... hehe.

W piątek w praniu wyszedł dodatkowy angielski... Eee, tak bardzo cieszyłam się z grania w Minecraft na angielskim. Wy powiecie: jak to tak, what!? A ja powiem - to Pan poprosił o włączenie Minecrafta, tak, PAN myślał, że pogramy razem po angielsku i będzie mi dawał zadania na jednym świecie, ale nie, gdyż wyskoczyłam z pretekstem takiej maści: "A jaką ma Pan wersję - bedrock, czy java?". "Ja mam bedrock." Po czym Pan udostępnił ekran i okazało się, że ma wersję java i całe jego plany legły w gruzach... ale to nic, bo pojawiły się nowe pomysły, że to ja będę udostępniać ekran  i Pan będzie mi dawał zadania. Kiedy skończyłam angielski, nadszedł powoli czas na obiad, zjadłam go i wyszłam trochę na fishkę, ledwo wyszłam z bloku, a tu słyszę i widzę mojego dziadka kupującego lody, zawołał mnie i zapytał się, jaki chcę smak. Odpowiedziałam, że truskawkowy, dostałam loda, a dziadek sobie poszedł - dziwne, nie? Zjadłam go trochę, pojeździłam na desce i spotkałam moją mamę, która chciała iść po loda, no to na nią zaczekałam. Zrobiłam jeszcze kilka kółek na desce. Od razu poszłyśmy razem do domu, bo było za gorąco, ale pograłyśmy w uno na balkonie. 

W sobotę nie działo się nic nadzwyczajnego, co mogłabym opisać. Oprócz wspólnego rodzinnego spaceru. Najpierw poszliśmy na lody, potem trochę połaziłam po drzewach, taka norma, jakby co. Spacer zaprowadził nas na Górkę Środulską, gdzie napiliśmy się - ja Liptona, a rodzice soczek jabłkowy. 😁😎😇 

Dzisiaj, kiedy to piszę, jest niedziela i właściwie to dzisiaj tylko zjadłam śniadanie, trochę powariowałam i siadłam do kompa nad blogiem, ale potem mam zamiar pograć spokojnie...👧👍💻 😈 Dalej nie wiem, co się zdarzy... Ale jak coś fajnego, to Wam o tym opowiem, zgoda? Hihi, paa!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Liczymy na dojrzałe komentarze, krytyczne również. Starajmy się jednak wzajemnie nie obrażać :)

WSTĘP

Witamy serdecznie na naszym blogu

W poprzednich latach moi wychowankowie prowadzili kronikę klasową. Ówczesne prace dotyczyły przede wszystkim opisu szkolnej rzeczywistości. ...

POPULARNE WPISY