Przedwczoraj zaczęłam czytać książkę.
Już ją skończyłam, ale chcę Wam o niej opowiedzieć. Zaczęło się od dziecka, które nazywa się Stach Ślinotok. Zawsze jak spał, to mu kapało z buzi. Spał na lekcji, w muzeum itp. Non stop się robiła kałuża, bo się ślinił. Nauczyciel kiedyś się poślizgnął na kałuży, bo do niego szedł, by go obudzić. W następnym dniu poszli do muzeum. Jak weszli, to oczywiście Stach Ślinotok szukał miejsca, żeby się przespać. Nagle znalazł żyrafę i wspiął się na nią i zasnął.Ciekła mu z buzi ślina i po kilku godzinach - jak grupa wyszła z muzeum - to nie było Stacha Ślinotoka. Ochroniarz zauważył kałużę i wszedł do muzeum, a tu wielka powódź... Tak zakończyła się opowieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Liczymy na dojrzałe komentarze, krytyczne również. Starajmy się jednak wzajemnie nie obrażać :)