15.11.2019 r.
W dzisiejszym dniu nic nie miało się nie udać. Znowu miał
być sprawdzian, a właściwie to kartkówka, tym razem z matematyki. Poszło mi całkiem
dobrze, ale mniejsza o to. Zwyczajnie miała być druga lekcja, czyli technika. No
i tu się zaczęły schody.
[Lekcja techniki]
Mieliśmy robić kukłę,
która składała się z łyżki, różnych znaków i bibuły. No i bez problemu zaczęliśmy
ją robić, ale kukła mojej koleżanki tak sobie po prostu ożyła i nagle zaczęła się
powiększać. Pani nauczycielka zniknęła
ni stąd ni zowąd. To było dziwne. Kiedy już kukła stała się na tyle duża, że mogła zmiażdżyć wszystko,
zrobiła to. Przejęło mnie to dość bardzo.
Cała kasa (myślę), że była przejęta, bo ta kukła była teraz już bardzo duża. A w
jednej chwili kukiełka mojej koleżanki znikła, a Pani się pojawiła, jakby nigdy nic.
Cała klasa była w szoku, oprócz mnie, byłam bardziej zainteresowana tym
wydarzeniem, bo miałam pomysł, co napisać na naszego bloga…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Liczymy na dojrzałe komentarze, krytyczne również. Starajmy się jednak wzajemnie nie obrażać :)