Kiedy już wyszliśmy z muzeum, to poszliśmy coś zjeść, ale zauważyliśmy że po 15 są taniej placki ziemniaczane, więc poszliśmy dalej zwiedzać. Potem stało się coś czego się nie spodziewałem. Fani Harry'ego Pottera na pewno wiedzą co to Dziórawy Kocioł (napisałem "ó" zamiast "u", ponieważ tak też jest napisane przy wejściu), a ja tam byłem. Może nie w tym prawdziwym, ale i tak było fajnie. Wypiłem razem z moim bratem kremowe piwo (spokojnie, to nie jest alkohol, smakowało jak kakao o smaku karmelu). Był tam fajny klimat, raz nawet było słychać krzyk, ale nie wiem w zasadzie czego.
Następnie poszliśmy do tej restauracji w której już były taniej placki, a ta restauracja nazywa się "Koko" i robią w niej pyszne jedzenie. Ja jako jedyny z mojej rodziny nie miałem placka, ponieważ nie lubię papryki, a tam były kawałki papryki i sos paprykowy. Ja zjadłem frytki i kotlet schabowy "Góralski" z serem i boczkiem w środku. Zjadłem wszystko, ale w drodze powrotnej mnie bolał brzuch i to całkiem mocno. Wracając do auta poszliśmy do kolejnego muzeum, w którym też było za darmo we wtorki. Ja byłem zmęczony i marudziłem przez cały czas, w zasadzie połowy muzeum nie oglądałem dokładniej bo już nie miałem siły. Spędziliśmy w tym muzeum chyba 2 godziny, ale kiedy nareszcie wsiedliśmy do auta, to przypomniałem sobie jak długo trzeba jechać z Krakowa do Sosnowca i na odwrót.
Podsumowanie wycieczki: Warto do Krakowa jechać we wtorki, piwo kremowe jest pyszne i to chyba tyle w zasadzie.
PS: Zapomniałem napisać, byliśmy jeszcze na Wawelu i widzieliśmy dwa razy jak smok pluje płomieniami.
PPS: Nie spodziewajcie się wielu takich wpisów, następna część KIŚLA będzie w tą sobotę.
PPPS: Zapomniałem się pożegnać. Pa pa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Liczymy na dojrzałe komentarze, krytyczne również. Starajmy się jednak wzajemnie nie obrażać :)