Chciałabym opowiedzieć dziś o wyjeździe, który, cóż... był już tydzień temu😂
Ale trudno, przejdźmy do opowiadania!
W sobotę rano mój tata powiedział, że przecież niedawno kupiliśmy nowe auto, więc musimy gdzieś jechać. Mnie w sumie było wszystko jedno gdzie, tylko byle dość daleko, bo od czasu kupienia nowego auta po prostu kocham jeździć samochodem.
W końcu rodzice wybrali, żeby jechać do Mirowa. Ucieszyłam się, bo pamiętam to miejsce i było tam super! Wszyscy wzięli potrzebne rzeczy i ruszyliśmy. Ja przez całą drogę słuchałam sobie na słuchawkach muzyki i patrzyłam na widoki za szybą. Przez większość czasu po prostu jechaliśmy, ale wtedy... stanęliśmy na przejeździe kolejowym i nagle mój pies, który wcześniej siedział z tyłu, wbiegł do przodu i zaczął biegać mi po nogach i plecaku.
Po chwili męczenia się z psem w końcu pojechaliśmy dalej. Mój piesek zaczął być trochę niespokojny, kiedy przejeżdżaliśmy koło schroniska w Zawierciu, z którego go wzięliśmy, ale uspokoił się, kiedy pojechaliśmy dalej. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wysiedliśmy z samochodu i ja i mój tata od razu włączyliśmy Pokemon Go. Złapaliśmy po kilku Pokemonów do Pokedexu, więc obydwoje byliśmy zadowoleni.
Następnie zobaczyliśmy dużą kałużę, która cała była zamarznięta. Ułamałam kawałek lodu i okazało się, że wyglądał jak szyba i trudno było go rozbić.
To była super wycieczka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Liczymy na dojrzałe komentarze, krytyczne również. Starajmy się jednak wzajemnie nie obrażać :)